Russell wbiegł, po czym zatrzymał się u podnóża wulkanu. Wspiął się szybko na szczyt, podążając za zapachem obcych wilków. W zasadzie... To mogła być pułapka, a on tak poleciał bez zastanowienia. Cóż, trudno. Chcąc odwrócić pewną rzecz z przeszłości, aż za bardzo ganie się do pomagania innym. Po kilku sekundach stał już na szczycie, niedaleko rannej wadery i drugiego basiora. Potruchtał w ich stronę, zatrzymując się w bezpiecznej odległości.
- To ta wadera, o którym mówił... Ten drugi basior? Co jej jest? - spytał, jak zwykle cicho, odkładając na bok niepotrzebne w tej chwili pytania typu "Skąd jesteście", "Do której watahy należycie" i takie tam. Wpatrywał się w waderę, poszukując ran gryzionych, szarpanych lub ciętych. Była chyba tylko wygłodzona.