9
« dnia: Grudzień 14, 2015, 21:50:21 »
- Może poczekać... - mruknął bezbarwnym głosem, ale w tej chwili zagłuszył go przenikliwy krzyk Papiza.
- Caaaaligariiii?
- Papizwokazik... - mruknął pod nosem Russ, wzdychając. - Czego się drzesz.
Biały wbiegł na krater, w ostatniej chwili potykając się i prawie spadając na sam dół, gdyby Russell nie złapał go zębami za kark i nie wciągnął.
- Uuuuh... Mało brakowało. - niczym niezrażony Papiz miał już na pysku szeroki uśmiech. - Spójrz, Azazelu! Ale stąd widok, nie, Azbeście? Wiesz, nigdy nie byłem nad wulkanem. - opadł przednimi łapami na ziemię i zajrzał do wnętrza krateru, odprowadzony zaniepokojonym spojrzeniem Russella, który był już za daleko, by móc go złapać.
- Hej, spójrz, Azazelu! Powietrze nad tą lawą w środku musi być naprawdę gorące. Załozę się, że gdyby spuścić tam kawałek mięsa na sznurku, na pewno by się ugotowało!
Russell przewrócił czarnymi oczami, obserwując przyjaciela, a jednocześie mając nię na baczności w towarzystwie nieznajomych wilków. No właśnie, nieznajomych.
- Nazywam się Russell. Kim jesteście?